„Daję słowo!”
„Dać słowo” – czyli w znaczeniu potocznym: złożyć deklarację, obiecać coś komuś. Oznacza to, że nasze słowo jest ważne, że sami tak je postrzegamy i taką też informację (mniej lub bardziej świadomie) przekazujemy osobie, do której się zwracamy. Mówimy również „moje słowo droższe od pieniędzy”. Takie powiedzenie miał „wójt” z popularnego serialu „Ranczo”. Dać słowo – to również obdarować drugą osobę swoją uwagą, swoją życzliwością okazać wsparcie, dzielić radość i smutek. Dać „dobre” słowo to podarować niezwykle cenny prezent, nie warto czekać z nim do urodzin. Słowem można, też oczywiście zranić, zadać cios, dlatego nieraz padają krzywdzące i bolesne komunikaty. Wtedy przychodzi nam z pomocą niezbyt lubiane, aczkolwiek magiczne - „przepraszam”. Jest troszeczkę tak jak w piosence Roberta Jansona: „o ile łatwiej by nam było, gdyby nie ten strach, że nasze słowa mogą ranić zamiast pokój dać ” i winnym miejscu „jedno słowo potrafi tak wiele w nas zmienić”[1]. Boimy się nie tylko usłyszeć, ale i powiedzieć zbyt wiele, gdyż to oznacza otwarcie się na drugiego człowieka, niejednokrotnie obnażenie swojej wrażliwości. Wielu ludzi woli swoimi czynami okazywać miłość, unikając czułych słów. Bynajmniej nie sposób zaprzeczyć, że dobre uczynki są potrzebne. Często to jednak nie wystarczy. Dotyczy to szczególnie sytuacji w której istoty bardziej wrażliwe na to, co słyszą – czyli my - kobiety, niekiedy miesiącami nie możemy się doczekać z ust swojej „drugiej połówki”, że są kochane. Najpiękniejsze słowa na świecie „kocham Cię” są jak rzadkie okazy kwiatów, które wręcza się przy niezwykłej okazji. Kiedy mówimy o słowach „magicznych” (jak tłumaczymy dzieciom) „dziękuję”. Piękne, ale również niezbyt częste. Dlaczego? Ponieważ trochę się go boimy. Być może wydaje nam się, że okażemy w ten sposób swoją słabość, to, że jesteśmy od kogoś zależni.
W naszej codzienności już ani odległość, ani choroba, nie przeszkadzają nam kontaktować się ze sobą. Mamy wspaniały wynalazek – telefon. Najbardziej chyba nasze babcie i nasi dziadkowie czekają na rozmowę z nami. Nasze życie jest dla nich ważne, a z kolei dla nas ich rady mogą okazać się bezcenne. Wbrew pozorom najważniejszą funkcją telefonów nie są gry, ani możliwość przeglądania wiadomości, wysyłanie smsów, robienie zakupów. Telefon pozwala zarzucić sieć, to właśnie dzięki niemu burzymy ocean samotności i wyławiamy prawdę o sobie. Nie wiem dlaczego, niekiedy, gdy mamy do kogoś zadzwonić odczuwamy dziwny, niesprecyzowany i dość irracjonalny niepokój. Czy rozmowa nie zabierze dużo czasu? Czy nie zabraknie nam tematów? Tymczasem prawie zawsze okazuje się, że ktoś na ten telefon czekał, myślał, tęsknił. Ktoś osamotniony przez epidemię, ktoś pogrążony w problemach, ale także ktoś, kto wygrał na loterii i nie ma z kim dzielić radości. Rozmowa przez telefon potrafi stać się najważniejszym, centralnym punktem dnia, oczekiwaniem na głos kochanej osoby. Jak bardzo zapominamy o naszych mamach, babciach, dziadkach. Czasem chciałoby się cofnąć czas i te wszystkie dni, kiedy nie telefon nie stawał się pośrednikiem między nami i bliską osobą i przeżyć inaczej. Na szczęście możemy zadzwonić dzisiaj, mamy taką szansę każdego dnia. Niekiedy oczami wyobraźni (albo dzięki funkcji wideo) możemy zobaczyć uśmiech na kochanej twarzy. Kiedy pozwalamy naszym telefonom na długie milczenie, jako rodzaj wymówki pojawia się „odgrzewany przy każdej okazji kotlet” – czyli „brak czasu”. Plan dnia ściśle napięty, trudno wcisnąć coś jeszcze. Kiedy jednak pojawia się jakaś dobra myśl, trzeba złapać ją za nogi, chwycić się jej jak kotwicy. Czas poświęcony kochanej osobie nigdy nie jest stracony.
Czasami dawkujemy słowa jak kroplówkę, a są nieraz tak potrzebne i wyczekiwane. Podobno wrażliwość jest ostatnią cechą, jaką chcemy okazać i pierwszą, której szukamy w drugim człowieku. Jeśli skąpisz słów, to tak jakbyś żałował jedzenia, jakbyś głodził tych najbliższych. Słowem i czynem można miłować, to znaczy całym sobą. Ludzie głodni dobrego słowa, są wszędzie, niosą swoje otwarte na miłość serca i błąkają się we mgle samotności. Najważniejsza jednak rozmowa to ta z Bogiem. Poświęcamy Mu czas, nieraz opowiadając o swoim życiu. Z Nim jesteśmy w stałym kontakcie, ta linia nigdy nie jest zajęta, nigdy nie brakuje zasięgu, ani nie wyczerpuje się bateria. Kiedy przychodzi dobre natchnienie nie rozmyślajmy, nie kalkulujmy, po prostu się módlmy. Wtedy Bóg sam karmi nas swoim słowem. Jak mówi Pismo Święte – „Nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Boga…”[2]. Odnosi się to także do nas – ludzi – mamy się karmić nawzajem dobrym słowem. W Biblii jest wiele miejsc poświęconych temu, jaką wagę mają słowa. Najbardziej wymowny jest fragment rozpoczynający Ewangelię według Świętego Jana:
„Na początku było Słowo1,
a Słowo było u Boga,
i Bogiem było Słowo.
2 Ono było na początku u Boga.
3 Wszystko przez Nie się stało,
a bez Niego nic się nie stało,
co się stało”[3].
Jezus uzdrawiał i nadal uzdrawia słowem. Wypowiadamy przecież przed przyjęciem Komunii Świętej „Panie nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja.” Jezus może odpuścić grzechy, uczynić nas godnym mieszkaniem dla Siebie, choć wydaje się to niemożliwe. Prosimy Boga o błogosławieństwo również poprzez słowo –„ 22 I mówił znowu Pan do Mojżesza tymi słowami: 23 «Powiedz Aaronowi i jego synom: tak oto macie błogosławić Izraelitom. Powiecie im: 24 Niech cię Pan błogosławi i strzeże. 25 Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. 26 Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem. 27 Tak będą wzywać imienia mojego nad Izraelitami, a Ja im będę błogosławił»[4] ( Lb 6).
Jak genialny i natchniony był Apostoł pisząc we wstępie do swojej Ewangelii:
„DZIAŁALNOŚĆ JEZUSA CHRYSTUSA JAKO SŁOWA, ŚWIATŁOŚCI I ŻYCIA.”[5]
Bóg jest tym, który mówi – opowiada przypowieści, głosi Boże Królestwo. Bóg jest tym, który mówi przez proroków. On swoim słowem stwarza i przemienia rzeczywistość. W księdze rodzaju świat zostaje stworzony poprzez słowo.
Jeśli mamy naśladować Jezusa, to również w obdarowywaniu dobrym słowem. W końcu polecił On swoim uczniom „głoszenie Dobrej Nowiny”[6]. Nie mam w żadnym wypadku wątpliwości, że dawanie przykładu jest ważne oraz, że nie należy nikogo do modlitwy przymuszać. Jeśli słowa znów zaczną znaczyć tak wiele, jak wtedy kiedy Bóg wypowiadał je nad nami, kiedy nas stwarzał, my też możemy przemieniać siebie i świat.