Powołanie
Kogo dotyczy powołanie? Czym ono jest? Zastanawiając się nad sensem tego słowa wielokrotnie wyobrażałam sobie św. Siostrę Faustynę i Jezusa, który jej się objawił mówiąc o tym, że ma wstąpić do zakonu. Pamiętam tę scenę z filmu: Faustyna wychodzi z domu, gdzie wszyscy się bawią i tańczą i widzi Jezusa Ukrzyżowanego, który pyta się jak długo zamierza uciekać przed jego wezwaniem, które odczuwała niejednokrotnie w sercu. Faustyna od tej pory idzie za Jezusem. Z drugiej strony patrząc na księży i osoby samotne w ich zmęczeniu, utrudzeniu myślę, że nie robili by tego, co robią gdyby nie usłyszeli wezwania Jezusa. Każdy z nich ma na pewno swoją historię, swoją tajemnicę. Jednak, żeby zrozumieć czym jest powołanie trzeba go doświadczyć. Nie wiemy kiedy i gdzie się pojawi, ale wierzę, że każdy prędzej czy później je odnajdzie. Oczywiście można się o takie odnalezienie swojej drogi modlić, a nawet trzeba.
O swojej drodze powołania opowiada Pani doktor Natalia. Uśmiecha się na samo wspomnienie rozpoczynając swoją opowieść – na doktorat zdecydowałam kierując się wewnętrznym przekonaniem, że powinnam to zrobić. Natchnienie było tak silne, że nie mogłam mu się oprzeć mimo, że wszyscy byli temu przeciwni. Mój Daniel miał wtedy półtora roku, a ja chciałam pogodzić – nie wymagające skądinąd studia – z macierzyństwem. Wiedziałam, że zjazdów jest nie wiele i krótkie, to był pomysł na odskocznię od domowego zapętlenia, które działało na mnie depresyjnie. Brak kontaktu z ludźmi, brak działalności intelektualnej stały się po dwóch latach pracy jako mama i pani domu nie do zniesienia. Musiałam zaakceptować siebie i swoje potrzeby, czułam, że nie mogę tak dłużej żyć. Ponieważ podjęcie pracy nie wchodziło w grę a wszelkie studia podyplomowe wymagały nieporównywalnie więcej zaangażowania i pochłaniały znacznie więcej czasu. Doktorat wydawał się najlepszym rozwiązaniem. Jednak racjonalizacja tej decyzji przyszła daleko później, natchnienie było pierwsze, to głos wewnętrzny, z perspektywy czasu pokuszę się o sformułowania działania Ducha Świętego w moim życiu. To właśnie On wlewał w moje serce pewność, że to jest moja droga.
Po raz kolejny natchnienie pojawiło się podczas studiów doktoranckich. Pewnego dnia kiedy miałam praktyki rozmawiałam z moimi studentkami na korytarzu poczułam w przeciągu sekundy jakby świat się zatrzymał, jakby wszystko ucichło, poczułam, że „jestem na swoim miejscu”. Nigdy później to doświadczenie się nie powtórzyło, ale dało mi siłę aby mimo przeciwności i ciągłego braku perspektyw nadal starać się choćby o jakąś małą liczbę godzin na uczelni.
Wracając do Faustyny to przeszkody na jej drodze wstąpienia do zakonu dosłownie się piętrzyły, jednak ona pozostała wierna wezwaniu Chrystusa. Ponad rok czekała na przyjęcie do klasztoru, wielokrotnie słyszała odmowę. Nie jest to jedyna taka historia. Święty Ignacy Loyola musiał zostać ranny i przebywać na rekonwalescencji aby pod wpływem książek odczytać swoje powołanie. Wiele mamy przykładów Bożej ingerencji w życie ludzi, którzy mieli do wypełnienia szczególną misję. Można wspomnieć tu jeszcze Świętego Pawła, który spadł z konia i został oślepiony, a jednocześnie usłyszał głos „Ja jestem Ten, którego Ty prześladujesz”. Zmieniło się całe jego życie, został ewangelizatorem i apostołem. Podobnie pozostali apostołowie, doświadczyli bezpośredniego spotkania, rozmowy z Jezusem. Przykłady można by mnożyć także w czasach bardziej nam współczesnych, jak na przykład objawienia w Fatimie, Lourdes. Ludzi wielkiej wiary nie brakuje także dziś są tak znani jak choćby Nick Vujicic, na polski gruncie o. Szustak czy o. Daniel.
Jeśli jednak Bóg zechce przemówić do nas w inny sposób to warto być przygotowanym na jego słowo. Można je odczytać jako powracające myśli aby coś zrobić, wewnętrzne przekonania, że coś chciałoby się zrobić – na przykład adoptować dziecko. Często Bóg przemawia przez usta naszych przyjaciół, rodziny. Kiedy jakaś rada wydaje się strzałem w dziesiątkę, lub powtarza się z ust różnych osób warto rozważyć czy nie jest to droga dla nas. Otwartość na natchnienia nie tylko pozwoli nam wypełniać bożą wolę, ale również przyniesie radość. Kiedy robimy to, co naprawdę lubimy jest bardzo duża szansa, że odnaleźliśmy swoje powołanie. Często właśnie w ten sposób przychodzi odpowiedź na pytanie, co w życiu robić. W każdym zawodzie można pełnić wolę bożą, także w macierzyństwie i ojcostwie.
Poza ogólnym powołaniem do konkretnej drogi życiowej są jeszcze codzienne natchnienia Ducha Świętego dotyczące drobnych nieraz spraw. Kiedy idziemy za tym wewnętrznym głosem dzieją się rzeczy dobre, nieraz takie jakich byśmy się czasem nie spodziewali. Niektórzy nazwą to intuicją, inni wyczuciem sytuacji, wrażliwością. Kiedy wydaje się, że to wyczulenie na każde słowo czy gest jest tylko ciężarem, można spojrzeć na owoce. Wiele czasem kosztuje nie powiedzenie czegoś lub powstrzymanie się od reakcji na atak. Można jednak być również powołanym do takiej a nie innej wrażliwości. Ostatecznie realizować mamy swoje dobre cechy rozwijać talenty. Jak pisze Reginna Brett to co powinniśmy w życiu robić, nieraz napawa nas największym lękiem. Taka sytuacji ma miejsce, pisarka podaje przykład: gdy czujesz, że powinieneś pisać, a nie piszesz gdyż boisz się porażki, krytyki, niezrozumienia. Nawet Twoje pomysły, i przynaglanie przez Ducha Świętego nie mogą spowodować działania gdyż czujesz paraliż. Taka sytuacja może dotyczyć wielu różnych rzeczy, zawsze jednak kiedy mimo lęku zaczynasz działać stopniowo jego miejsce zaczyna zajmować radość. Może nie od razu jakiś entuzjazm ale jednak zadowolenie. Nie znaczy to oczywiście, że nie doznamy wielu niepowodzeń, przykrości a nawet załamania i wątpliwości. Jednak warto być wiernym swojemu powołaniu tej chwili w życiu, kiedy czuliśmy się „na swoim miejscu”. Niektórzy robią to co umieją najlepiej nie zastanawiając się nawet, nad tym czy to jest ich powołanie – a właśnie jest. Inni analizują w nieskończoność swoje zdolności i nie umieją wybrać, co powinni w życiu robić. Był czas, kiedy chciałam pracować w sklepie. Wydawało mi się, że taka nieskomplikowana praca, jest relaksująca (!). Teraz wiem, że byłam w błędzie, na swoje usprawiedliwienie przytoczę fakt, iż było to dawno temu.
Wspomnę jeszcze o jednym powołaniu, opowiadał o nim pewien ksiądz. Mówił, że na początku swojego posługiwania często spotykał się ze śmiercią, że ludzie, których odwiedzał umierali. Przykładem może tu być piesza pielgrzymka, kiedy przydzielono mu zadanie poszukiwania noclegów. W jednym z domów, w których mieli być przyjęci pielgrzymi, syn gospodarzy właśnie popełnił samobójstwo. Mimo to rodzina przyjęła pielgrzymów. Wtedy stanął wobec wielkiej tragedii, wobec ludzi, którzy przeżyli największy dramat swojego życia.
Kilka lat później ten ksiądz został przydzielony do pracy w hospicjum dziecięcym. Jak sam mówi, Bóg przez te wszystkie doświadczenia przygotowywał go do posługiwania przy umierających dzieciach i bezradnych, cierpiących rodzicach. Ksiądz ten mówił również że to jak rodzice kochają i opiekuję się swoimi chorymi dziećmi jest dla niego niezwykłym świadectwem.
Muszę przyznać, że zdarzyło mi się coś podobnego. Kiedy doświadczyłam depresji za jakiś czas pojawiła się w moim życiu osoba cierpiąca na tę chorobę. Starałam się być dla niej wsparciem. Całkiem niedawno poznałam drugą taką osobę, zaprzyjaźniłyśmy się szybko bo miałyśmy wspólne przeżycia i przemyślenia. Wspólnie z koleżanką stworzyłam stronę internetową dla osób z depresją jeszcze wtedy, kiedy temat był mniej znany. To też rodzaj powołania dlatego nie uciekam przed ludźmi załamanymi, przeżywającymi kryzys. To prawda, że nikt nie zrozumie Cię lepiej niż osoba, która przeszła przez podobne doświadczenia. Powołanie to sens nadany naszemu życiu, nadawany w każdej chwili naszego istnienia, niedookreślone Boże prowadzenie, dłoń wyciągnięta ku nam z miłości.
O.
Powołanie nie oznacza jednej sprawy, może pojawiać się w naszym życiu jak natchnienie Ducha Świętego w różnych chwilach. Ostatecznie każdy z nas jest powołany do miłości i świętości, tego możemy być pewni niezależnie od życiowych rozterek i zawirowań.
Kiedy zamykają się drzwi
Niejednokrotnie doświadczyłam tego, że zamykają się przede mną drzwi, jakaś perspektywa pracy, szansa na wyzdrowienie, nowy lek, który miał zadziałać, zgłoszenie uczennicy na korepetycje, która się wycofała. Najtrudniej jest jednak z poszukiwaniem pracy.