Dlaczego „nie” dla homeopatii?

Czytałam w dzieciństwie w nieistniejącym już czasopiśmie „Droga” o zgubnych skutkach homeopatii. Artykuł rzetelnie napisany, pokrótce przedstawiał dzieje tego „nurtu” w medycynie. Zostało wyjaśnione, że skuteczność takich leków opiera się na odwołaniu się do mocy złego podczas tworzenia danego specyfiku. Nie ma tam żadnej substancji w dawce leczniczej, a jedynie woda i rozcieńczone w niej krople różnych substancji. Lekarze mówią wyraźnie , to nie może zadziałać. A jednak działa, i to jak! Łatwo jest oczywiście podpiąć pod efekt placebo, tylko jedna sprawa – u mnie się takie próby nie powiodły. Otóż ja nie umiem oszukiwać siebie i  nawet bardzo się starając nie jestem w stanie nic uzyskać przy pomocy autosugestii. Znajomi, którzy próbowali homeopatii mówią, że nie pomogła im. Mimo, że podchodzili do tych specyfików z pełnią nadziei. Mimo wszystko mnie tabletki homeopatyczne pomagały jak nic innego, szybko i skutecznie. Nie męczyłam się z katarem tydzień tylko jeden dzień. Rodzice też używali tabletek homeopatycznych. Przepisywała mi je lekarka pierwszego kontaktu. Mój dziadek kupował te leki i wierzył, że są alternatywą dla medycyny, że są lepsze, nie mają skutków ubocznych. Korzystałam w pełni nieświadoma, że dzieje się coś złego. Po wspomnianym artykule postanowiłam już nie zażywać lekarstw homeopatycznych. Dość długo wytrwałam w postanowieniu, wyspowiadałam się  z tego. Jednak pewnego dnia, wiedziona myślą, że pewnie to przesada co pisali w czasopiśmie wróciłam do zażywania tabletek. Nie trwało to długo, bo ostatecznie naszły mnie takie wątpliwości, że raz na zawsze z tym skończyłam. Mój stan zdrowia pogorszył się , relacje z dziadkiem i tatą również – oni byli nadal entuzjastami homeopatii i bioenergoterapii. Również spowiednik nie widział w medycynie alternatywnej niczego złego. Żyłam długo w nieświadomości konsekwencji zażywania leków homeopatycznych – do czasu. Pewnego dnia wybraliśmy się z mężem na modlitwę uwielbienia połączoną z modlitwą wstawienniczą. Młody ksiądz modlił się nade mną wypowiadając różne zniewalające praktyki, aby Bóg mnie od nich uwolnił. Były to takie sprawy jak wróżbiarstwo, wiara w sny, tarot…Przez pewien czas nie czułam nic, nie myślałam o niczym tylko oddawałam swoje serce Bogu. Kiedy padły słowa homeopatia, coś się ze mną stało nie wiem jak i kiedy znalazłam się na podłodze krzycząc głośno. Pierwszą rzeczą, która do mnie dotarła gdy się ocknęłam był właśnie ten przejmujący krzyk. Zastanawiałam się skąd pochodzi i wtedy zorientowałam się, że leżę na podłodze kościoła. Spojrzałam przed siebie, niedaleko ode mnie stał młody ksiądz i pytał czemu krzyczę. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że nie wiem. Wtedy poprosił mnie do zakrystii gdzie wraz z grupą modlitewną wstawiali się za mną do Pana. Łzy popłynęły niemal od razu i trwałam tak klęcząc i płacząc sama nie wiem jak długo. Potem ksiądz odmówił egzorcyzm. Płacz ustał, a ja byłam wciąż oszołomiona. Tak naprawdę to nigdy nie byłam w stanie zapomnieć tego wydarzenia z wielu powodów. Po pierwsze dla tego, że otrzymałam łaskę uwolnienia od złego, a tym kanałem przez które zło dostawało się do mojego wnętrza były właśnie tabletki homeopatyczne. Po drugie Pan dał mi szansę poznania jakim złem jest homeopatia, że to nie żarty, nie placebo, ani nie „naturalna medycyna”. Po trzecie Bóg pokazał mi, że to nie nieświadome i niedobrowolne zażywanie tych leków doprowadziło mnie do zniewolenia, ale ten czas kiedy mimo lektury artykułu, mimo ostrzeżeń sama sięgnęłam po te specyfiki. Teraz trzymam się z daleka od tego, polegając na środkach medycznych oraz na ziołach, sprawdzonych recepturach. Jednak to nie wszystko, nie mogę milczeć wobec tego czego doświadczyłam, gdyż tak łatwo jest uwierzyć w medycynę „alternatywną” wszelkie głosy krytyki odsuwać od siebie, zbywać to nadgorliwością, nerwicą itp. Wszystko dlatego, że substancja rozcieńczona w wodzie wydaje się nieszkodliwa, ale taka nie jest. Świadectwa mają to do siebie, że można w nie uwierzyć lub nie. Modlę się abyście uwierzyli i trzymali się z dala od homeopatii.